Kobieta w czerwieni

Maraton Artystyczny to nie tylko grafika, malarstwo czy ceramika. W tym roku maratończycy, pod okiem Jarosława Grabarczyka, stworzyli opowiadanie o tajemniczym tytule "Kobieta w czerwieni". Zapraszamy do lektury!

Kobieta w czerwieni

Autor fragmentu: Jarek Grabarczyk

„Jarosław Grabarczyk. Żył lat 40″. Manuela stała jakieś trzy-cztery metry od wykopanego grobu, wpatrując się w przybitą do krzyża tabliczkę.
 Tyle razy żartował sobie, gdy rozmawiali osobiście lub przez telefon, mówiąc na przykład: „Słonko, ja nie wiem, czy dożyję do jutra, a ty mnie pytasz, co ja będę robił za tydzień?".

A nie dalej jak tydzień temu powiedział jej przez telefon: „Te kobiety mnie kiedyś wykończą. Jak któregoś dnia się nie odezwę, to będzie to oznaczało, że właśnie mnie wykończyły...".

- No i w końcu wykrakał - pomyślała Manuela. - Pewnie, że zawały się zdarzają, zwłaszcza facetom w jego wieku, ale dlaczego właśnie on?...

Pogrzeb powoli zbliżał się do końca. Ksiądz odmawiał jakąś modlitwę, a jej myśli wróciły teraz do przeszłości, do połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku. To wtedy - jako 14- może 15-letnia dziewczyna zobaczyła go po raz pierwszy, gdy jako pan redaktor lokalnej gazety przyszedł na konkurs podziwiać jej recytatorskie umiejętności. A potem wyjechała z miasta na studia, a kiedy wróciła, była już młodą, piękną i atrakcyjną kobietą. A że jako dziennikarz często gościł w firmie, w której pracowała, ich znajomość szybko przerodziła się w przyjaźń i trwała aż do teraz. Manuela doskonale wiedziała, że dla niego była kimś więcej niż tylko przyjaciółką, ale to przecież nie jej wina, że nie był tym księciem z jej bajki... Przyjaźń tak, ale na nic więcej z jej strony nie powinien liczyć - i tego oboje się trzymali... A jednak z przyjemnością czytała zawsze jego poranne mejle i wieczorne smsy, pełne miłych słów, buziaków pędzących niczym stada dzikich koni, dowcipów i różnych takich... Teraz z pewnością będzie jej tego wszystkiego brakowało...

Rozmyślania Manueli przerwało spuszczanie trumny do grobu. Rozejrzała się po twarzach zgromadzonych na tym małym, wiejskim cmentarzu. Większość tych ludzi znała - jego rodzinę, przyjaciół, znajomych... Ale po lewej stronie, kilka metrów od niej, zauważyła tajemniczą nieznajomą. Na oko miała mniej więcej tyle lat, co ona - 32, a może o rok lub dwa lata więcej... Manuela znała wszystkie jego byłe, ale tej kobiety nie kojarzyła.

- A może to owa tajemnicza kobieta w czerwieni, o której pisał niedawno na swoim blogu - pomyślała.

Nieznajoma coraz bardziej ją intrygowała...

Autor fragmentu: Edyta Jasiukiewicz

Po powrocie do domu myśli i wspomnienia dalej jej nie opuszczały. Siadła przy komputerze i zaczęła przeglądać otrzymane od niego maile - czasem zdarzało mu się być zabawnym. Weszła na jego bloga i tam wśród informacji o zalanych ziemniakach i urokach bezdzietności znalazła wzmiankę o kobiecie w czerwieni.

- Kim ona była? - Z tą myślą w końcu zasnęła.

Następnego dnia poszła do pracy. Jednak nawet wykonywanie codziennych, rutynowych obowiązków nie pomagało zapomnieć. Obca kobieta, którą zobaczyła wczoraj, dalej nie dawała jej spokoju. Manuela zdążyła już przeprowadzić wśród znajomych prywatne śledztwo, które nie przyniosło żadnych rezultatów. I gdy tak siedziała, i rozmyślała, na jej skrzynkę mailową przyszedł list niepokojącej treści:

Pewnie mnie nie znasz, ale ja słyszałam o tobie wiele. Wiem, że byłaś bliska Jarkowi. Musimy się spotkać i porozmawiać. Mam dla ciebie bardzo ważne informacje.

Nie wiedziała, co myśleć o tej wiadomości. Pisała do niej jakaś nieznana kobieta - czy to ta sama, którą zauważyła na pogrzebie, tajemnicza kobieta w czerwonym?. Znała Jarka od wielu lat, zmarł z przyczyn naturalnych, nie miał żony, dzieci, majątku i żadnych tajemnic... oprócz, no właśnie, kobiety w czerwonym. Co to za ważne informacje? Ma iść na to spotkanie? A może zignorować maila?

Autor fragmentu: Monika Rogińska

Dziwny mail nie dawał spokoju Manueli. Wciąż myślała, kto mógł to napisać. Przez myśl przeszło jej powiadomienie policji, ale przecież nic takiego się nie stało. Nie była to wiadomość z groźbami ani żadne obraźliwe słowa. Pomyślała, że pójdzie na spotkanie, ale weźmie ze sobą broń.

Tajemnicza kobieta ponownie wysłała maila, ale tym razem to nic takiego:

Jeżeli zastanowiłaś się nad spotkaniem, to czekam na Ciebie o północy przy moście Cannval.

Myśli Manueli zaniepokoiła następna rzecz. Dlaczego tajemnicza osoba, chce spotkać się w środku nocy i na dodatek przy moście. Niby nic, a jednak zaczęła się bać. Mimo wszystko postanowiła zaryzykować. Wybiła jedenasta trzydzieści. Zbliżał się czas, w którym trzeba było zmierzyć się z własnym strachem.

Manuela ubrała się w czarny płaszcz, buty na szpilkach i kapelusz. Wyglądała bardzo seksownie, jednak chowała coś za pazuchą. Była to mała broń, którą wzięła tak na wszelki wypadek.

Szła parkiem, wzdłuż rzeki Jewioli. To było ich ulubione miejsce, jej i Jarka. Często tam spacerowali, rozmawiali i rozmyślali o życiu.

Manuela patrzyła na rozkołysane drzewa, bała się, lecz ten niepokój dawał jej siły. Chciała dowiedzieć się o Jarku jak najwięcej. W głębi duszy kochała go... Nie chciała się do tego przyznać bo..., bo nie. Był dla niej idealnym przyjacielem, ale na życiowego partnera się nie nadawał. A ona nie chciała psuć tego, co ich łączyło.

Idąc tak, zauważyła w oddali kobietę, była to kobieta w czerwieni. Dokładnie tak samo ubrana, jak w dniu, kiedy zobaczyła ją po raz pierwszy. Delikatnym krokiem zbliżała się do Manueli. Krzyknęła z daleka:

- Chodź, chodź! Nie bój się mnie!

A Ona szła, żwawym krokiem, jednak wsunęła rękę pod swój płaszcz i trzymała w pogotowiu broń.

Obie kobiety podeszły do siebie bliżej. I tajemnicza w czerwieni zrobiła pierwszy krok. Podała Manueli rękę i ściskając mocno powiedziała:

Autor fragmentu: Kacper Bork

 ***13.08.2010 Jarosław GrabarczykKażdy z nas ma wady. Niektórzy je ukrywają, inni natomiast przyznają, że składają się tylko z nich. Wielu ludzi spotkałem w życiu i muszę przyznać, że zawsze fascynowały mnie te ułomności, które w sobie mają. Zaletami może zachwycić się każdy, to normalne. Ale masz ładny uśmiech, Jarku. Dziękuję Izabel, Ty za to pięknie wyglądasz. To głupie. Zalety człowieka widać niemalże zawsze, na pierwszy rzut oka. Moją pasją jest odkrywanie tych skrzętnie chowanych tajemnic, które skrywają o sobie ludzie przeze mnie spotykani. Może nie jest to szczególnie ciekawe... Ale o dziwo, badanie wad, ma swoje zalety. Nigdy nie wiesz, kiedy przyda Ci się wiedza o tym, że ona jest strasznie naiwna, a ona ma paranoiczną wręcz skłonność do zapamiętywania liczb i dat. Ha! Bo ja właśnie chciałem o tym.Dziś jest piątek trzynastego i dam głowę, że jest to dla mnie ważna data. Nie wiem czemu, ale prześladuj mnie przeczucie, że jeśli sobie nie przypomnę, to... no właśnie, co? Stanie się coś niedobrego chyba. Albo stracę coś, co było dla mnie ważne.

Jeżeli kiedyś znajdzie się coś, co chciałbym schować - nawet przed samym sobą - zamknę to w sejfie i wpisze kombinację liczb. A wtedy - moja naiwna Izabel i Ty, drogi przypadkowy czytelniku tego bloga, - na zawsze przepadnie wiedza o tym, co dla mnie ważne i dlaczego akurat piątek trzynastego.

***

- Witaj, mam na imię Izabel. Ty jesteś Manuela, prawda? - Kobieta w czerwieni wyciągnęła do niej lewą rękę. Ten nietypowy gest wybił Manuelę z rytmu, bo przygotowana co najwyżej na standardowy uścisk dłoni, tą lewą właśnie kurczowo ściskała małą wiatrówkę, replikę jakiegoś smukłego amerykańskiego rewolweru.

- Tak... dlaczego tutaj? I w środku nocy? - Odpowiedziała, odwzajemniając nietypowo silny jak na kobietę uścisk dłoni Izabel. Broń ukryta w kieszeni płaszcza stała się nagle jakby cięższa i niewygodna.

- Bo widzisz Manuela, chciałam cię spytać, co robiłaś z Grabarczykiem trzynastego lipca 4 lata temu?

Autorki fragmentu: Ania i Wiola Orzechowskie oraz Ania Piątek

- Hmm..nie pamiętam.;o

- Aha...- i nastała grobowa cisza.Stały tak w milczeniu przez jakieś dwie i pół minuty.

Rozmowę zaczęła Izabel:

- Manuelo! Muszę Ci wyjawić sekret Jarosława Grabarczyka!Manuela w milczeniu kiwnęła głową.

- Jarek był nietypowym człowiekiem...

- Tak, wiem. Był całkiem inny od otaczających mnie mężczyzn.

- Ale Ty nie wiesz, o co chodzi! Otóż łączyły nas stosunki za..aaaa!!

BOMM! Rozległ się dźwięk strzału... Manuela nie wytrzymała napięcia i postrzeliła Izabelę prosto w serce, oddając tylko jeden strzał.

Autor fragmentu: Mateusz Smoliński

Izabela, łapiąc się za pierś, spojrzała głęboko w oczy Manueli, jak gdyby chciała się jej zapytać: „Dlaczego?!", po czym padła na zabrudzony i mokry chodnik. Jej krew lała się na wszystkie strony, tworząc ogromną czerwoną kałużę. Widok ten spowodował u Manueli ogromne przerażenie. Miała wzrok psychopatki. W chwili wyciągania broni nie była sobą, nie miała kontroli ani nad umysłem, ani nad ciałem. Kiedy doszła do siebie, padła na kolana i zaczęła płakać nad ciałem Izabeli.

- Co ja do cholery zrobiłam?! Boże, nie... Zabiłam człowieka... Dlaczego?! Ktoś idzie... Zauważy mnie, wezwie policję. Moje życie jest skończone...

Manuela zdjęła z siebie kurtkę, jak gdyby chciała ją zerwać na znak nadchodzącej wolności. Rzuciwszy ją na ziemię, wzięła pistolet i stanęła na barierce mostu. Jeden krok dzielił ją od śmierci. Przystawiła rewolwer do skroni, zamknęła oczy.

- Jarku, kocham Cię. Ale zrujnowałabym Tobie życie... Wybacz mi.

Pół godziny później na miejscu była już policja wraz z prokuratorem i płetwonurkami. Jak zeznali świadkowie, widzieli spadający z mostu obiekt, przypominający wielkością człowieka.

- Kur... Zaraz zwymiotuję - rzekł pod nosem policyjny fotograf, któremu kazano zrobić zdjęcia rozerwanej i zakrwawionej klatce piersiowej. - Ludzie są gorsi od zwierząt. Zabijają się nawzajem jak dzikusy. Pieprzony świat.

Chwilę później płetwonurkowie znaleźli topielca. Nabój rewolweru przeszedł przez czaszkę Manueli na wylot, tworząc z jej głowy istną sieczkę.

- Panie prokuratorze! - krzyknął jeden z policjantów. - Tutaj leży jakaś kurtka, cała we krwi... Kartka...Z kurtki wypadła kartka, proszę pana.

- Hm, druk lekarski... Wygląda na to, że nasz topielec cierpiał od długiego czasu na ciężką nerwicę. Tylko... Tylko co mogło ją doprowadzić do takiego stanu?

Autor zakończenia: Jarosław Grabarczyk

Manuela przebudziła się przerażona i powoli uświadamiała sobie, że to był tylko zły sen. Przetarła oczy i spojrzała na zegarek. Była już 7.30.

- O Jezu! - westchnęła. - Spóźnię się do pracy...

Mimo spóźnienia postanowiła jednak coś sprawdzić.

- O tej porze czasem były już mejle od niego - pomyślała.

Odpaliła laptopa i czekała, aż otworzy się poczta.

- Jest! - zawołała z radością i kliknęła, by otworzyć nową wiadomość od Jarka.

„No hej, Słonko! I jak tam po weekendzie?. Wypoczęta i zrelaksowana? A może miałaś jakiś piękny sen?... 
To przemiłego jak najbardziej poniedziałku Ci życzę i stado pędzących niczym dzikie rumaki buziaków do Ciebie popędzam ".

Manuela uśmiechnęła się tylko, kliknęła na „odpowiedz nadawcy" i napisała:

„Fajnie, że jesteś...".

Autor: Edyta Jasiukiewicz

Zobacz również

Zapisz się do newslettera