"Boy"

Od piątku, 5 listopada w Kinie Światowid „Boy". Film jest ciepłą i pełną humoru opowieścią o dorastaniu. Bohaterem jest 11-letni Boy. Chłopiec mieszka w Nowej Zelandii, uwielbia Michaela Jacksona i swojego ojca.

Dziecko wyidealizowało sobie jego obraz. Boy bowiem nie widział taty przez całe dzieciństwo, mimo to uważa go za bohatera. Pewnego dnia ojciec powraca. Wraz z tym powrotem Boy musi zmierzyć się ze swoimi uczuciami. Pożegnać marzenia, pogodzić się z utrata ideałów. Musi znaleźć swoją drogę.... W rytm piosenek idola...

recenzja Stopklatki:

Taika Cohen szuka własnej odpowiedzi na pytanie „When a boy become a man?". Sprawia, że nacechowany elementami autobiograficznymi film ogląda się jak dynamiczny pokaz slajdów z dzieciństwa. W zdjęciach uwieczniających beztroskie lata, ulotne chwile i zakazane zabawy dostrzega jednak ledwie zauważalne rysy. Reżyser „Boya" z dobrym skutkiem osadza przewrotną opowieść inicjacyjną w barwnych realiach nowozelandzkiej prowincji.

Cohen otwiera przed nami drzwi wehikułu czasu i proponuje nostalgiczny trip w kierunku szalonych lat osiemdziesiątych. Z tęsknotą spogląda na świat, w którym na kinowych ekranach rządził Spielbergowski „E.T.", a na estradach królował niezoptymalizowany chirurgicznie Michael Jackson. W opowieści o perypetiach jedenastoletniego Nowozelandczyka przywołuje na ekranie słodkawy zapach marihuany oraz smak pierwszego łyku piwa i innych przyjemności. Tworzy film przepełniony łobuzerskim wdziękiem, niesforny i rezolutny niczym jego tytułowy bohater. Boy zasłuchuje się w „Thrillerze" i pragnie przejść przez życie widowiskowym moonwalkiem. Ekscentryczny chłopiec zdaje się pochodzić z tej samej planety, co bohaterowie „Śniadania na Plutonie" czy „Billy'ego Elliota". Tak jak oni, usiłuje uciec od rzeczywistości do krainy własnej wyobraźni. Reżyser wskazuje, że zabiegi chłopaka służą uśmierzeniu bólu wynikającego z ojcowskiej nieobecności. Następujący w końcu powrót taty ma niewiele wspólnego z idylliczną wymową ballady Mickiewicza. W trudnej relacji Boya i Alameina, niczym w krzywym zwierciadle, odbija się ironiczne spojrzenie reżysera na pogrążoną w kryzysie rzeczywistość męskiej dominacji i niemożliwych do zrealizowania fantazji. W świecie bez kobiet ojciec Boya ma być jego przewodnikiem po meandrach dorosłego życia, ale sam pozostaje w nich nieprzyzwoicie zagubiony. Początkowo idealizowany przez syna bardzo szybko zamienia kostium superbohatera na łachmany nieudacznika - cudacznym skrzyżowaniem Hulka i Piotrusia Pana. Czasem impulsywny, innym razem rozczulająco bezbronny w miejsce fascynacji zaczyna wzbudzać niechęć. Rozczarowanie rodzicem w psychologicznych teoriach określane „odidealizowaniem ojca" bywa uznawane za nieodłączny element procesu dojrzewania. Cohen odstawia jednak na bok Freuda i odrzuca estetykę mrocznego dramatu obyczajowego na rzecz ciepłej obyczajowej komedii. Zamiast czterystu batów funduje swojemu bohaterowi jedynie lekkie muśnięcia. Z biegiem czasu pozwala Boyowi dostrzec w ojcu nie tylko karykaturę rodzica, lecz także materiał na dobrego kumpla. Za sprawą wyraźnie sympatyzującego ze wszystkimi swoimi bohaterami twórcy nawet Alamein nie może liczyć na naganę w szkole życia. Cohen usprawiedliwia granego przez samego siebie bohatera, gdyż wyposaża go w - kojarzącą się zresztą z postacią reżysera filmowego - kreatywność i nieskrępowaną wyobraźnię. W ostatniej scenie Boy i Alamein zapominają o niedawnych urazach i pogrążają się w surrealistycznej pogawędce. Dojrzewający nastolatek i wieczny chłopiec wciąż jeszcze mogą bawić się w najlepsze.

scenariusz i reżyseria: Taika Cohen zdjęcia: Adam Clark

Gatunek: KomediodramatProdukcja: Nowa ZelandiaCzas trwania: 87 min

Bilet: 12 zł

Ania Kleina

Zobacz również