Panczeny sławią Elbląg

O najbliższym seansie popularnego cyklu „Elbląg na dużym ekranie” rozmawiamy z Juliuszem Markiem.

- 21 lutego 1960 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Sqaw Waley elblążanka Helena Pilejczyk zdobyła brązowy medal w biegu na 1500m. Srebrny medal zdobyła Elwira Seroczyńska, również wychowanka elbląskiego klubu. To chyba największe sukcesy elbląskiego sportu.

- Tak, choć moglibyśmy dorzucić do nich medale olimpijskie lekkoatletki Elżbiety Duńskiej-Krzesińskiej, która lata szkolne spędziła w Elblągu i tu rozpoczęła treningi oraz sukces elbląskiej trenerki Ewy Białkowskiej, której podopieczne zdobyły brąz w wyścigu drużynowym na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver 2010.

- Elbląg panczenami stoi?

Niewątpliwie. Mamy wspaniałe tradycje, świetnych trenerów i utalentowaną młodzież. Gorzej z zapleczem treningowym, ale i tu jest znaczna poprawa. Brak tylko prawdziwych zim.

- Bo dawniej jeździło się na naturalnych zbiornikach?

- W Elblągu było to kąpielisko miejskie przy ul. Spacerowej. W czasach mojego dzieciństwa odbywały się tam krajowe i międzynarodowe zawody panczenistów, były ślizgawki dla młodzieży i boiska do hokeja. Na zimę zbiornik pozostawał napełniony, a mróz robił swoje. Wystarczyło odgarnąć śnieg, z którego formowano bandy.

- Tak zaczynała Helena Pilejczyk i jej odwieczna rywalka, a zarazem przyjaciółka Elwira Seroczyńska.

- I one i wszyscy inni, których do tego sportu zachęcił Kazimierz Kalbarczyk. Kalbarczyk jako 18-latek przyjechał do Elbląga zaraz po wojnie, ale tylko na chwilę. Wrócił do Pruszkowa, żeby zdać tzw. małą maturę. A Pruszków od czasów przedwojennych był niekwestionowaną stolicą polskich panczenów. Tam mieszkał i trenował inż. arch. Janusz Kalbarczyk – olimpijczyk, 62-krotny mistrz Polski i 29-krotny rekordzista Polski. Panów nie łączyło nic, poza nazwiskiem i zamiłowaniem do sportu. Gdy Kazimierz na pierwszych po wojnie mistrzostwach Polski zajął 6. miejsce, mistrz podarował mu panczeny z zaleceniem, by „nie robił wstydu nazwisku”. I właśnie z tymi panczenami przyszły trener w 1946 roku powrócił do Elbląga.

- Pierwsze zawody odbywano w Elblągu na jednej parze łyżew?

- Tak opisuje to Andrzej Minkiewicz. Była jedna para łyżew i pięciu zawodników. A gdy zdobyto drugą parę, już można było się ścigać. Oczywiście na zamarzniętej tafli basenu. W 1950 roku było już tylu chętnych, że przy klubie „Turmas” powstała sekcja łyżwiarska, a drużyna rok później na mistrzostwach Polski zajęła trzecie miejsce. Wtedy też objawiły się wielkie talenty: Elwira Potapowicz (Seroczyńska) i Helena Macherówna (Pilejczyk), a także Ewa Morzycka, Maria Milewska, Barbara Salwa, Kazimierz Kowalczyk, Jacek Seroczyński, Tadeusz Matuszewski i nieco później Roman Rycke. 

- I Elbląg oszalał?

- Może trochę w tym przesady, ale nie za wiele. To zapomniane i wciąż straszące ruinami miasto miało swoje sukcesy i swoich bohaterów. Pisała o nich prasa, w czym wiele zasług miał Kazimierz Czarnocki, późniejszy prezes klubu „Orzeł”, a od 1951 roku elbląski korespondent wielu pism krajowych. Zaledwie po kilku latach od osiedlenia rodziła się społeczność elblążan i te sukcesy w tym pomagały. Ruszyła produkcja turbin w Zamechu, uruchamiano kolejne zakłady przemysłowe. W mieście już nie tylko burzono, ale zaczęto budować domy. Kwitło życie towarzyskie i kulturalne – ruszyła scena teatru z Olsztyna, powstała orkiestra symfoniczna, niezwykle prężni byli plastycy, a młodzi inżynierowie pod koniec lat 50-tych założyli dyskusyjny klub filmowy „Czerwona Oberża”.

- Naszą rozmowę ilustruje intrygujący obraz Zbigniewa Tomanka. Tą łyżwiarką jest pani Helena Pilejczyk? Czy wiesz coś więcej na jego temat?

- Nic poza tym, że powstał w 1952 roku, po pierwszych sukcesach pani Lusi, jeszcze wówczas noszącej nazwisko Majcherówna i że namalował go elbląski artysta, Zbigniew Tomanek. Pan Tomanek należał do grupy artystów - pionierów osiadłych w Elblągu zaraz po wojnie. Tworzyli ją: Julian Leniec, Wiera Wypychowa, Ludwik Zamczyński i Zbigniew Tomanek. Organizowali wystawy, restaurowali zabytki i realizowali zlecenia ówczesnych władz i przedsiębiorstw. Być może obraz ten miał być wysłany na plastyczny konkurs przedolimpijski w 1952 roku, ale nic o tym nie wiemy. Przedstawia panią Lusię, ale jako łyżwiarkę figurową. Tak widział artysta.

- A jakie filmy zobaczymy w środę w kinie?

- Jak to już jest w naszej tradycji (a spotykamy się od 2006 roku), będą trzy filmy: kronika polskiego łyżwiarstwa szybkiego, historia elbląskich panczenów i zrealizowany 14 lat temu przez nieodżałowanego Andrzeja Minkiewicza ilustrowany wywiad z p. Heleną Pilejczyk. Pani Helena zapowiedziała swoją obecność na seansie, bo przecież to jubileusz 60-lecia zdobycia przez nią olimpijskiego medalu był inspiracją dla spotkania w kinie. Ale oficjalnie, jak wiem, jubileusz fetowany będzie za miesiąc, podczas Elbląskiej Gali Sportu.

 

Na seans pt. „Panczeny sławią Elbląg” zapraszamy w środę, 12 lutego o godz. 18:00 do Kina Światowid. Organizatorami cyklu „Elbląg na dużym ekranie” jest Centrum Spotkań Europejskich Światowid i telewizja TRUSO.TV, partnerami Elbląskie Towarzystwo Kulturalne, Polskie Towarzystwo Historyczne o. w Elblągu i stowarzyszenie Polskie Telewizje Lokalne i Regionalne w Elblągu. Patroni medialni, to Dziennik Elbląski oraz Elbląska Gazeta Internetowa „portEl.pl”.

Wstęp wolny.

Zobacz również

Zapisz się do newslettera